Obecnie przebywamy w Rumuni na szkoleniu na temat zrównoważonego rozwoju. Dość zaskakujące prawda?....Rumunia?....zrównoważony rozwój?...co oni znowy wymyślili...jak to połączyć z dotychczasowymi działaniami? To jak się tu znaleźliśmy jest niezwykle ciekawe, a to co tu odkrywamy jest niezwykle inspirujące. Na początek przybliżę po co, skąd i w jakim celu tu jesteśmy. Zakładamy Fundację. Szukamy możliwości do zdobywania profesjonalnej wiedzy i kolekcjonowania doświadczeń oraz kontaktów, które wzbogacą nasze działania. Obok polskich programów i szkoleń, znaleźliśmy (z pomocą koleżanki) możliwości wyjazdów na międzynarodowe szkolenia. Tak właśnie natrafiliśmy na szkolenie w Rumuni na temat "Sustainable development". Napisaliśmy list aplikacyjny i dostaliśmy się do programu - podobno nieźle się zaprezentowaliśmy ;) kto by pomyślał? przecież nie mamy żadnego doświadczenia w tej materii.....zaczęliśmy od przygotowań merytorycznych i logistycznych. Był pośpiech i napięcie....i oczywiście jak w takich chwilach możliwość nauczenia się czegoś nowego. Okazało się, że jesteśmy bardzo skuteczni w sprawach organizacyjnych. W niedzielę tuż po poprawinach obdarowani winami, owocami i ciastami (ale o tym cicho sza ;)), wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy. Po kilku godzinach podróży dotarliśmy do Rumunii, która musieliśmy przemierzyć wszerz. Pierwsze wrażenie - chaotyczny, nieuporządkowany, nawet trochę dziki (na drogach) kraj..... a im głębiej wjeżdżaliśmy tym bardziej się zaskakiwaliśmy. Wioski zadziwiają bogatą i różnorodną architekturą i soczystą zielenią. Przjemne było kontemplowanie krajobrazu, który mogliśmy podziwiać z okna samochodu, mknąc po niezatłoczonej, głównej drodze. Tak jak za dawnych czasów w Polsce, kiedy nie było radarów, a ludzie dostosowywali prędkość do warunków a nie przepisów. W trakcie podróży zorientowaliśmy się, że nasz GPS nie ma wszystkich dróg, a trasa kończy się 150 km przed naszym celem. Co teraz? Czy damy sobie radę samodzielnie przedrzać się przez miasta, które są kompletnie nieoznakowane....Głupie pytanie, pewnie, że tak ;) no ale trzeba przyznać, że dzięki nawigacji jazda przez miasta była bezstresowa, ale co co się stanie kiedy w środku nocy wylądujemy w mieście? I tu niespodzianka, nawet grubo po północy zatrzymani przechodnie, a nawet kierowcy w osiedlowych uliczkach (trochę pobłądziliśmy) z entuzjazmem i często na migi w końcu skutecznie nas wyprowadzili do celu. Nawet pan jadący tirem zatrzymał się spontanicznie na środku drogi by nam pomóc. A o tym co tu robimy dowiecie sie w następnym odcinku ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz