Strony

sobota, 31 lipca 2010

Rumuńska niespodzianka


Obecnie przebywamy w Rumuni na szkoleniu na temat zrównoważonego rozwoju. Dość zaskakujące prawda?....Rumunia?....zrównoważony rozwój?...co oni znowy wymyślili...jak to połączyć z dotychczasowymi działaniami? To jak się tu znaleźliśmy jest niezwykle ciekawe, a to co tu odkrywamy jest niezwykle inspirujące. Na początek przybliżę po co, skąd i w jakim celu tu jesteśmy. Zakładamy Fundację. Szukamy możliwości do zdobywania profesjonalnej wiedzy i kolekcjonowania doświadczeń oraz kontaktów, które wzbogacą nasze działania. Obok polskich programów i szkoleń, znaleźliśmy (z pomocą koleżanki) możliwości wyjazdów na międzynarodowe szkolenia. Tak właśnie natrafiliśmy na szkolenie w Rumuni na temat "Sustainable development". Napisaliśmy list aplikacyjny i dostaliśmy się do programu - podobno nieźle się zaprezentowaliśmy ;) kto by pomyślał? przecież nie mamy żadnego doświadczenia w tej materii.....zaczęliśmy od przygotowań merytorycznych i logistycznych. Był pośpiech i napięcie....i oczywiście jak w takich chwilach możliwość nauczenia się czegoś nowego. Okazało się, że jesteśmy bardzo skuteczni w sprawach organizacyjnych. W niedzielę tuż po poprawinach obdarowani winami, owocami i ciastami (ale o tym cicho sza ;)), wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy. Po kilku godzinach podróży dotarliśmy do Rumunii, która musieliśmy przemierzyć wszerz. Pierwsze wrażenie - chaotyczny, nieuporządkowany, nawet trochę dziki (na drogach) kraj..... a im głębiej wjeżdżaliśmy tym bardziej się zaskakiwaliśmy. Wioski zadziwiają bogatą i różnorodną architekturą i soczystą zielenią. Przjemne było kontemplowanie krajobrazu, który mogliśmy podziwiać z okna samochodu, mknąc po niezatłoczonej, głównej drodze. Tak jak za dawnych czasów w Polsce, kiedy nie było radarów, a ludzie dostosowywali prędkość do warunków a nie przepisów. W trakcie podróży zorientowaliśmy się, że nasz GPS nie ma wszystkich dróg, a trasa kończy się 150 km przed naszym celem. Co teraz? Czy damy sobie radę samodzielnie przedrzać się przez miasta, które są kompletnie nieoznakowane....Głupie pytanie, pewnie, że tak ;) no ale trzeba przyznać, że dzięki nawigacji jazda przez miasta była bezstresowa, ale co co się stanie kiedy w środku nocy wylądujemy w mieście? I tu niespodzianka, nawet grubo po północy zatrzymani przechodnie, a nawet kierowcy w osiedlowych uliczkach (trochę pobłądziliśmy) z entuzjazmem i często na migi w końcu skutecznie nas wyprowadzili do celu. Nawet pan jadący tirem zatrzymał się spontanicznie na środku drogi by nam pomóc. A o tym co tu robimy dowiecie sie w następnym odcinku ;)

środa, 14 lipca 2010

puszysta biżuteria

Filc bo o nim będzie mowa. To prosta, metoda dzięki której możesz oddać się sile kreacji i tworzyć co tylko przyjdzie Ci do głowy.
Do najbardziej popularnych form należy biżuteria, torebki, maskotki, paski, kapelusze, a to tylko przykłady od których można zacząć przygodę z wełną czesankową czy arkuszami filcu.
Obecnie na rynku są dostępne tysiące kolorów, różnej jakości materiały.
Co jest potrzebne na początek (przy filcowaniu na sucho):
- wełna czesankowa (można dostać ją w drogerii, na allegro)
- igły, polecam zestaw 3 igieł w piórze, wygodniej i szybciej się pracuje
- gąbka, do położenia na niej wełny - ważne bo oszczędza palce - ukłucia są b. bolesne ;)
- pomysł i chęć!!

Jeśli chcesz robić biżuterię, to jeszcze musisz zaopatrzyć się w różne akcesoria typu, szpilki do robienia kolczyków i bigle. żyłki do nawlekania naszyjników i karabińczyki do zapinania. Jeśli chcesz szyć to fajny efekt daje połączenie filcu z muliną.
W zależności od przeznaczenia na rynku występują arkusze różnych grubości, dobierasz odpowiedni do zastosowania.

Czarowanie z filcu jest na prawdę bardzo proste i przyjemne. Sama nauczyłam się z internetu i dalszego swojego doświadczenia. Zajęcie mnie osobiście uspokaja, wiedzą to te osoby, które robią na drutach, albo szydełkują ;)

Mały instruktaż w robieniu kulek filcowych:
1. bierzesz kawałek wełny, zwijasz w kulkę
2. szydełkujesz igłą (ruch góra-dół)
3. robisz dopóki osiągniesz zwartą kulkę
4. ja co jakiś czas kulkuję w rękach - tak jak plastelinę:)
5. odstające włoski można przyciąć
6. gotowe - prawda, że proste
więcej na : http://blogdlasrok.blogspot.com/2009/12/jak-filcowac-na-sucho-cz-1.html

Taką kulkę łatwo przebić igłą, możesz nawlec na żyłkę, nabić na szpilkę... co zapragniesz:)

Miłego, twórczego filcowania!!

sobota, 10 lipca 2010

Wylewne wino


Obudziłem się z dziwnym przeczuciem...była to ciekawość pomieszana z niepokojem. Chodziło o wino. Według opisów w pierwszych dniach mogło zacząć gwałtownie pracować. Szybko odziałem się i pomaszerowałem do pokoju gdzie stał gąsiorek. Przywitał mnie rześki zapach drożdży. Zajrzałem pod stolik...upssss oczom moim ukazało się wielkie czerwone rozlewisko...

Nie dopełnia się gąsiorka pod samą szyjkę! Chociaż jak widać na zdjęciu obok, zostawiłem trochę miejsca do pracy naszym szlachetnym drożdżom...Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nigdzie nie znalazłem żadnej porady jaką przestrzeń należy im zostawić. Pierwsza cenna nauka!
Szybko zabraliśmy się z Agatą za zbieranie soku. Chyba dopiero niedawno zaczął być taki wylewny bo panele nie zdążyły nasiąknąć...ufff, no i tata, który wcześniej wstaje i na pewno zaglądał do tego pokoju, nie wszczął alarmu.
Szybko zaprowadziliśmy porządek przyglądając się spowolnionej pracy naszej produkcji. To prawdopodobnie światło wyhamowało proces.
Wymyśliliśmy szybko zabezpieczenie. Wstawiliśmy gąsior do wanienki, okryliśmy gazetami, na szyjkę nałożyliśmy czapkę malarska - to genialny pomysł Agatki.

Przed chwilą sprawdzałem. Drożdże wesoło pracują, robią pianę, plują na około i rozlewają zaczątki naszego wina na wszystkie strony. I one i ja mamy radochę z takiej pracy. Ja to chyba jestem urodzonym dyrektorem ;)


Stale monitoruję stan pracy drożdży. Koło 15 moszcz zaczął wychodzić na zewnątrz, intensywne bąblowanie trwa nadal no i zaczęly zlatywać się muszki owocówki zwabione intensywnym zapachem, który roznosi sie po całym domu. Gazety poprawnie spełniają swoją funkcję ochronną, choć jutro będę musiał wymyślec coś nowego, bo na kilka dni wyjeżdżamy i w takiej postaci nie mogę zostawić naszej produkcji.

piątek, 9 lipca 2010

Zsiadłe mleko

Przepis jest prosty, mleko od krowy stawiamy w cieple, odkryte i po nocy możemy się rozkoszować pysznym zsiadłym mlekiem.
Jedyną trudnością może okazać się znalezienie prawdziwego mleka. Rolnikom przestaje się opłacać hodować krowy, ostali się jedynie ci, którzy korzystają z dotacji UE, a jest już ich niewielu, a będzie jeszcze mniej. Jak się dotacje skończą to z mlekiem będzie naprawdę ciężko.

Sami się o tym przekonaliśmy, gdy ruszyliśmy na poszukiwania świeżego mleka na Roztoczu.... Znaleźliśmy ostatnią gospodę mlekiem płynącą. Gospodarz powiedział, że to ostatnie 4,5 krowy:) A wraz z końcem dotacji, pewnie i oni zakręcą kraniki i Polska wieś zapomni o ciepłym mleku w kankach... Smutny obraz mleka w kartonach w wiejskiej kuchni stanie się codziennością.

Drugą ważną kwestią jest to czym się owa krówka żywi. O ile je sobie zieloną trawkę pasąc się na łące jest wszystko w porządku, dokarmiana kupczymi specyfikami, daje mleko, którego nie da się zsiąść...
Ile jest zatem mleka w mleku, chyba tylko krowa o tym wie :)


Mleko wywołuje wiele kontrowersji, zwłaszcza po stwierdzeniu Tombaka w książce "Droga do zdrowia", że mleko jest niezdrowe dla dorosłego człowieka, które wywołało rewolucję.
Odpowiada on w swojej książce na to stwierdzenie w następujący sposób:

"Żaden ssak na świecie, oprócz człowieka, będąc dorosłym nie spożywa mleka. Tak to urządziła natura. Krowie mleko, dostając się do żołądka człowieka, pod wpływem kwaśnych soków żołądkowych ścina się, tworząc coś, co przypomina twaróg, który oblepia cząstki innego pokarmu znajdującego się w żołądku. Po co zmieniać swój organizm w fabrykę, „przetwórnię mleka" i kwaśnych produktów mlecznych, tracąc przy tym wiele energii na proces trawienia."

Zaleca ponadto, że najlepiej zupełnie zrezygnować z mleka. Z nabiału można spożywać biały tłusty ser (nie więcej niż 50 g dziennie) oraz zsiadłe mleko (nie więcej niż 1 szklankę dziennie), gdzie bakterie zrobiły już swoją robotę.

In vino veritas


Mieliśmy gąsiorek, kupiliśmy drożdże winiarskie i pożywkę dla nich. Jeszcze brakowało owoców.... jak zwykle przyszły same;) Rano Jacka tata oznajmił, że ma dla nas zadanie bojowe: 8 krzaków czarnej porzeczki na działce jego znajomego.

Pojechaliśmy: 3 godziny zbierania - 16kg owoców.
Kolejnym krokiem było gotowanie 10l wody z 6kg cukru i na balkon na noc do ostudzenia. Najprzyjemniejsze 2,5h ugniatania ręcznego owoców. Kolor krwisty, smak cierpki, skóra pobudzona. Czuliśmy jak sok wchłania nam się przez skórę, zastanawialiśmy się, czy ciało też oddaje jakieś substancje, może wspomagające produkcję wina? ;)
Następnego dnia rano zlaliśmy ostudzoną słodką wodę do owoców, dodaliśmy rozbudzonych dwudniowym leżakowaniem szlachetnych drożdży, wlaliśmy rozpuszczoną pożywkę i wielkie mieszanie. Zatykamy i czekamy. Za kilka dni zmienimy korek, na taki z rurką, żeby sobie oddychały i pracowały. A po kilku tygodniach do butelek i już spokojnie czekają na degustację:)
Kiedy pojawiają się wątpliwości czy zmierzamy w dobrym kierunku, a świat odsłania przed nami kolejne kroki wszystko staje się jasne. Obraz przybiera ostrzejszych barw, a działanie przyspiesza i jest konkretne.

Ponadto kilka słów o czarnej porzeczce: posiada dużą ilość witaminy C, zawiera też inne witaminy, np. witaminę A, B1, B2, PP, oraz minerały fosfor i potas. Czarna porzeczka zawiera równiez flawonoidy (około 0.5%), olejek aromatyczny, diterpeny, kwas askorbinowy.http://zielnik.herbs2000.com/ziola/porzeczka_cz.htm

czwartek, 8 lipca 2010

Naturalne rozwiązanie na czyste ubranie

ORZECHY PIORĄCE

Naturalne rozwiązanie na czyste ubranie ;) !!!


Dzielę się z wielką radością moim ostatnim odkryciem. Mowa o orzechach piorących, które ponadto służą do zmywania, jako środek do czyszczenia w gospodarstwie domowym, do mycia włosów, do pielęgnowania zwierząt i do zwalczania szkodników. Cytując ze strony sklepu, w którym można kupić orzechy: Orzechy piorące są o wiele tańsze niż zwykłe środki piorące. Przez używanie orzechów piorących nie obciąża się ścieków i wody chemią. Orzechy piorące są odrastającym tworzywem, które dodatkowo rośnie na drzewach które absorbuje dwutlenek węgla. Te skorupki są absolutnie biologicznie przerabiane, to znaczy po użyciu bez problemu można wyrzucić na kompost.
http://www.natura24.pl/go/_info/?user_id=218〈=pl
Pranie jest świeże, pachnące i czyste!! Polecamy

wtorek, 6 lipca 2010

nie taki zwykły burak

Tak jak już pisałam, jedzenie jest naszym niezwykłym rytuałem. Magiczny proces powstawania produktów, które trafiają na nsz stół rozpoczyna się od nasionek, które w niezwykły sposób pamiętają jak rozwinąć się w dojrzałą pełna wartości odżywczych formę. Do nas należy już tylko sztuka takiego przygotowania posiłku abyśmy jak najmniej uronili z tego cudu ofiarowanego nam przez naturę.

Dzisiaj ciekawy przepis z burakiem w roli głównej. Chyba jest tu najważniejszy, bo nawet jego niewielka ilość zmienia barwe całego dania;). Oto on:

Składniki:
- burak
- marchewki
- cebula
- masło
- zioła
- koncentrat pomidorowy
- pestki dyni i słonecznika

Cebulę pokrojoną w piórka szklimy na maśle, dodajemy buraki i marchewki pokrojone w słupki, to ważne by kroić wzdłuż korzenia, tak jak roślina rośnie:) wtedy zyskujemy więcej jej wartości odżywczych; dodajemy ziół i koncentratu pomidorowego. Podajemy z prażonymi pestkami dyni i słonecznika. Można podawać z ziemniaczkami z masłem czosnkowym....mmmmm pycha!

Jeszcze kilka słów o niezwykłych wartościach odżywczych soku z buraków o których pisze Michał Tombak w książce "Czy można żyć 150 lat?"
"Najkorzystniejszy do wytwarzania czerwonych ciałek krwi, wspaniale polepsza skład krwi, wstrzymuje następowanie menopauzy u kobiet, likwiduje choroby układu krążenia, układu pokarmowego, jelita grubego, rozpuszcza kamienie w wątrobie, nerkach i pęcherzu moczowym szczególnie, kiedy się go pije w połączeniu z sokiem z marchwi. Proporcja powinna być następująca: 4 części soku z marchwi i 1 część soku z buraków. Pić trzeba dwa razy dziennie po 25 dag (1 szkl.).
Uwaga! Soku z buraków nie należy pić świeżo po przygotowaniu (odstawić w ciemne miejsce na 2-3 godziny i potem spożywać)"

Poza tym: "Należy jeść warzywa i owoce, pochodzące z regionu swojego zamieszkania oraz pić świeżo przygotowane z nich soki. Codziennie w jadłospisie powinno znaleźć się chociaż l jabłko, a także surowe i gotowane warzywa. Najbardziej wartościowe są warzywa i owoce o barwie intensywnie zielonej, pomarańczowej i czerwonej (szpinak, sałata, ogórek, fasola, groszek, pomidory, buraki, marchew, dynia, jabłka, gruszki itp.). Dzięki nim komórki organizmu trzymują wszystkie niezbędne dla niego witaminy, substancje mineralne, błonnik i tlen."

My jeszcze niestety nie możemy zasilać się własnymi plonami, bo dopiero wzrastają na naszych biodynamicznych grządkach. Wspomagamy się teraz zakupami u rolników na lokalnych targach (w zależności od miejsca w któym aktualnie przebywamy), co jest zdecydowanie lepszą opcją niż supermarketowe rozwiązanie. Choć żyjąc w mieście, bywa najprostszym i najszybszym....tylko czy o to chodzi w sztuce jedzenia? Bo przecież i Hipokrates i hinduska Ayurweda mówią aby jedzenie było lekarstwem a lekarstwo jedzeniem. Czy właściwe odżywianie będzie medycyną jutra jak twierdzi Carl Linus Pauling, fizyk i chemik, dwukrotny laureat Nagrody Nobla? Hmmm...a właściwie po co czekać do jutra? ;)

I dla chętnych bonyus filmowy, polecamy bardzo ciekawy filmik o tym jak ważne dla naszego zdrowia jest jedzenie: http://www.youtube.com/watch?v=sNcF_f5sdoo

Smacznego i na zdrowie ;)

poniedziałek, 5 lipca 2010

Mąka pszenna razowa

Większość sklepów oferuje nam jedynie różne odmiany białej mąki. Jest to niestety produkt rafinowany i w związku z tym pozbawiona jest witamin i soli mineralnych. Jak już uda się nam znaleźć mąkę razową to cena jest dość wysoka od 3,50 - 5,60 zł za 1kg. Dlatego proponujemy inne rozwiązanie.

Jak można w łatwy i tani sposób uzyskać mąkę?
1. Kupujemy pszenice (na naszym targu zapłaciliśmy za 1kg 0,70zł).
2. Mielimy w młynku do kawy.
3. Przesypujemy przez sito.
4. Uzyskujemy mąkę pszenną razową i otręby.

Możemy oczywiście zaopatrzyć się w ręczny bądź elektryczny młynek do mielenia zboża. Jest sporo ofert w internecie.
Nasz znajomy kupił ręczny młynek do zboża i podłaczył go do silniczka od wycieraczek samochodowych. Cały jego dom ma niezależne zasilanie z 3 baterii słonecznych i jednego wiatraka, więc wszystkie urządzenia funkcjonują na 12V. Na jeden chleb mąka mieli się podobno koło godziny ale przecież nie płacimy za prąd;)

Michał Tombak w książce "Czy można żyć 150 lat" w rozdziale "Mąka czy męka" pisze: "W zmielonej nieczyszczonej mące znajdują się witaminy grupy B, PP, F, substancje mineralne, enzymy, a wiec wszystko to, co jest niezbędne dla naszego organizmu. Spożywając potrawy przygotowane z takiej mąki człowiek otrzymuje 100% energii zawartej w ziarnach. w skład ziarna wchodzi skrobia - 85% i otoczka biologiczna - 15%. Substancje znajdujące się w tej otoczce umożliwiają całkowite rozszczepienie i przyswojenie przez nasz organizm skrobi"

niedziela, 4 lipca 2010

Prawo przyciągania


Podobno kiedy jesteś na swojej drodze i wysyłasz intencję, rzeczy bardzo szybko się materializują. Od dwóch dni Jacek zaczytywał się na temat domowego wyrobu win. Wertował internet zagłębiając się w opisy, instrukcje, przepisy. Znalazł dwie fajne stronki: old.wino.org.pl/frames/index2.html i tobajer.w.interia.pl/Wina/wina.html.
Już snuł plany, na zakup gąsiora i całego oprzyrządowania a tu całkiem "przypadkiem" okazało się, że takowy stoi sobie w piwnicy na wsi. Stary baniak jego dziadka. Kolejnym przypadkiem Jacka tata wracał dziś z działki i zabrał go dla nas. Jeszcze trzeba skolekcjonować resztę potrzebnych akcesoriów, kupić drożdże i pożywki, no i nazrywać owoce. O to początek naszej winiarskiej przygody.

Dziś przypadkowo podczas spaceru odkryliśmy jeszcze jedno znalezisko idalnie pasujące do realizacji naszej wizji, mianowicie okna... Dużo dobrych okien, zostawionych po remoncie mieszkania. To kolejny prezent, o który prosiliśmy zaczynając projekt glinianego domu, który chcemy zbudować. Rozmawiałam z różnymi ludźmi, którzy wymieniają okna mówili, że zazwyczaj je tną i niszczą przy demontażu, a tu proszę pakiet okien w super stanie. Jak to co jednym jest już niepotrzebne inni mogą wykorzystać i dać drugie życie. Okna uświetnią nasz domek wpuszczając blask wschodzącego słońca i ocieplając wnętrze.

Używanie dobrych rzeczy drugiego obiegu, jest nie tylko ekonomiczne, ale bardzo ekologiczne. Zachowuje energię, bo nie trzeba wyprodukować nowej rzeczy i zutylizować użytej. Wspiera kreatywność, bo często można wykorzystać w zupełnie nowy sposób coś co ma pozornie tylko jedną funkcję i po wypełnieniu swojej misji choć dobre staje się dla większości bezużyteczne. Zwiększa naszą wolność, bo nie trzeba tyle pracować aby gromadzić kolejne przedmioty. Uczy nieprzywiązywania się do przedmiotów, bo nie mają takiej wartości pieniężnej jak te nowe. Promuje też hojność, bo łatwiej się wtedy z nimi rozstajemy. Daje możliwość większego urozmaicenia, bo stać nas na więcej za tą samą kwotę. Rozwija świadomość i daje poczucie codziennego uczestniczenia w wyborach, gdzie swoimi pieniędzmi głosujesz na niekonsumpcyjny styl życia, ograniczasz zanieczyszczenie środowiska i zużycie energii, promujesz kreatywność i wspierasz tych, którzy żyją podobnie jak Ty, zamiast tych, którzy chcą Tobą manipulować i bogacić się na Tobie;) Daje to niesamowitą radość że w prosty sposób możesz zrobić tyle dobrego dla siebie i otaczającego Cię świata.

Wracając do tematu;)....muszę Wam powiedzieć, że te pojawiające się na naszej drodze znaki i synchroniczności motywują i stymulują nas do działania nadając jasny kierunek. Naprawdę trudno jest mieć w takich sytuacjach jakiekolwiek wątpliwości w co się angażować. Czasami mamy tylko wrażenie, że wszystko dzieje się tak szybko, że w dość dużym tempie musimy przekraczać swoje ograniczenia, uczyć się i rozwijać, aby równie szybko ogarniać nowe obszary. Wymagającego mamy nauczyciela ;)

sobota, 3 lipca 2010

Ogórki małosolne


Zaczął się sezon ogórkowy;) więc od jakiegoś czasu zajadamy się chrupiącymi małosolnymi owocami natury. Przygotowanie jest banalnie proste zwłaszcza, że najważniejszą cześć pracy wykonują za nas bakterie - jakie to permakulturowe;). My tylko tworzymy warunki dla ich rozwoju. Warto więc poświęcić chwilę aby rozkoszować podniebienie owocami własnej hodowli.

Składniki:
- ogórki
- czosnek
- chrzan korzeń i liście
- sól
- koper

Przygotowujemy słoiki, bądź kamienne naczynia. Wkładamy koper, ogórki, chrzan zarówno korzeń jak i liście, zalewamy ciepłą osoloną wodą (łyżka soli na litr wody). Chowamy w ciemne miejsce i czekamy ok. 2 dni. Jeśli będą stały dłużej zaczną się kisić.
Smacznego!!!

Następnego dnia wieczorem są już gotowe:

Oczywiście można dokonywać recyklingu zalewy. Po wyczerpaniu zasobów ogórkowych wystarczy do słoika wrzucic nowe. Będą gotowe znacznie szybciej bo nasza "fabryczka" z pracownikami już raz została zestawiona, odchodzi więc strata czasu na rozruch ;)

Rytuały

W naszych czasach i kulturze rytuały wymierają. Nawet te, które zostały, stały się skomercjalizowane i straciły swoją moc i mądrość. One pomagały ludziom w przechodzeniu w nowy etap życia, tzw. rytuały przejścia, również towarzyszyły ważnym momentom w życiu człowieka, rodziny i całej społeczności. Wprowadzały w inną przestrzeń, oczyszczały, otwierały umysły, ciała i serca. O ile kobiety są obdarowane przez naturę poprzez pierwszą miesiączkę, narodziny dziecka, to mężczyźni muszą sobie radzić sami. Stąd zagubienie, niezrozumienie i brak dojrzałości, ponieważ zostaliśmy odcięci od mądrości naszej tradycji, która dawała oparcie i wprowadzała w nowe przestrzenie życiowe. W naturalny choć może nie do końca uświadomiony sposób szukamy tego w medytacji, ćwiczeniach, tańcu, środkach psychoaktywnych, alkoholu, tytoniu. Ważny jest cel i intencja nie sama forma, która może wspierać lub zabrać w nieznany świat, gdzie bez prowadzenia możemy się zgubić. Szamani, szamanki, uzdrowiciele korzystali z natury i odmiennych stanów świadomości by porozumiewać się z innymi wymiarami, rozmawiać z duchami, uzdrawiać.

Takie połączenie, które daje wgląd w prawdę, obdzierając otaczający nas świat z iluzji i fałszu to niezmiernie istotny aspekt naszego życia. Mamy naszego Wielkiego nauczyciela i przewodnika - Tabaco, który zabiera nas wgłąb siebie, synchronizując z rytmami natury. W takich chwilach dostajemy ważne lekcje, informacje i obrazy. Dzięki Niemu odzyskujemy spokój, siłę i energię kreacji. Nie raz wyprowadzał nas z poczucia zagubienia, różnych napięć i rezygnacji dając jasny obraz sytuacji.

Spotkania z nim stały się naszym rytuałem, który jest ważną częścią naszego życia. To są niezwykłe chwile, dają nowy wgląd i dostęp do mądrości, która płynie z góry. To mądrość natury, zgodna z jej prawami i rytmami. Palimy w fajce wystruganej przez Jacka z gałęzi starego dębu. Pewnie dlatego bardzo dobrze czujemy jej moc i połączenie z naszą energią.

Bananowy deser


To był nasz spontaniczny pomysł na nową eksperymentalną potrawę. Lubimy pozwolać produktom samym zadecydować o składzie i sposobie ich przygotowania. W ten sposób powstają zypełnie nowe połączenia, niebanalne kompozycję smaków, faktur i kolorów. Ta wyszła super;) Sami spróbujcie jaka pychota nam się objawiła ;)


Składniki:

- kasza jaglana (lub inna według uznania)
- banany
- cynamon
- kardamon
- miód
- daktyle
- imbir
- masło
- pestki słoneczniki
- płatki owsiane


Kaszę gotujemy osobno, można ją pod koniec doprawić solą, majerankiem, papryką ostrą i słodką.






W osobnym garnuszku, bądź patelni prażymy pestki słonecznika.







W rondelku rozpuszczamy masło, wrzucamy pokrojonego na talarki banana, pokrojone daktyle i imbir, posypujemy cynamonem, kardamonem i chwilę smażymy.






Na osobnej patelni prażymy płatki owsiane na maśle, aż będą miały rumiano- złoty kolor i posmak orzechowy.

Gotowe!




Podajemy według uznania. Nasz sposób Do przygotowanych miseczek wkładamy kaszę, banany, możemy posypać od razu słonecznikiem i płatkami lub dać do nich swobodny dostęp w trakcie jedzenia. Podobnie postępujęmy z miodem – pamiętając jednak że potrawa powinna wystygnąć do ok. 40 st. C. wtedy nie stracimy cennych enzymów znajdujących się w miodzie.

Smacznego!!!


piątek, 2 lipca 2010

Naturalna sól poszukiwana


Może nie wiecie, ale nasza zwykła kuchenna sól, nie jest już taka zwykła. Jest kilka ważnych informacji związanych z tym podstawowym surowcem - niektórzy twierdzą, że droższym od złota. W Polsce centralnej i wschodniej jest zakaz sprzedaży soli niejodowanej, chyba że przeznaczona jest do przetwórstwa. Jednak nie sam jod jest dodawany, każda sól zawiera dodatkowo antyzbrylacz – czyli E536. Naturalną sól można podobno kupić jedynie w wybranych aptekach. Postanowiliśmy za wszelką cenę kupić rodzimą naturalna sól kamienną. Poszukiwania objęły Warszawę, Lublin i Dęblin, od sklepów osiedlowych po supermarkety i apteki. Dopiero w tym ostatnim mieście, na lokalnym targu u niezwykle miłego pana sprzedającego ze starego Stara znaleźliśmy 3kg worki czystej soli. Kupiliśmy 5 ;)
Będziemy mieli zapas do oczyszczania jelita, do kąpieli, jedzenia, do przetwórstwa i do rytuałów.

Porządki ciała i umysłu - czyli oczyszczanie

Pobudka 6.00 rano, oczyszczanie jelita grubego za pomocą wody z solą. Pomysł zaczerpnięty z ayurvedy, polega na wypiciu rano 4 słoików napełnionych do 3/4 wodą z łyżeczka soli, zaraz po wypiciu należy zrobić kilka lekkich ćwiczeń, można wykonać powitania słońca (dla praktykujących jogę). Później położyć się, przykryć i oddać sygnałom płynącym z ciała. Bardzo ważne jest, żeby pić powoli, czekać aż woda opuści żołądek, bo może się wycofać, jak przydarzyło się Jackowi.
Po kolejnym przebudzenie po 10.00 wypiliśmy kolejną dawkę. W przepisie mówią, że należy pić do momentu , aż zacznie wylatywać czysta woda. Jest to chyba najintensywniejszy i najkrótszy sposób na oczyszczanie jelita, mało kolidujący z planami i działaniami.W porównaniu z innymi metodami, np. Tombak proponuje 3 dniową dietę: 1 dzień kefir i suchary, drugi sok z jabłek, trzeci - suszone owoce. Są też propozycje kilkudniowej kuracji sokowej. Jeśli chodzi o skuteczność, super i polecamy. Jelita oczyszczają się rewelacyjnie, a efekty są szybko zauważalne co dodatkowo motywuje i daje poczucie sensowności przeprowadzania takich zabiegów. Więcej na temat oczyszczanie na stronie: http://alchemiazdrowia.blogspot.com/2010/01/wiosenne-porzadki-czyli-oczyszczanie.html
Bardzo mnie ciekawi jak oczyszczanie ciała wpłynie na moje emocje, które ostatnio dawały nam do wiwatu. Chodziłam mocno wkurzona i Jacek i nasz związek też to poczuli. Gdy złość przeszła i mój stan się zmienił, cała atmosfera automatycznie się polepszyła. Tutaj warto zwrócić uwagę na ważną prawdę, że kobieca energia jest silniejsza i ona tworzy podstawy emocjonalne związku. Może zbudować piękną, mocną, wspierającą przestrzeń, jednak moc polega na tym, że może też zburzyć. Kobieta jest za to odpowiedzialna, to siła i przestroga by być zdyscyplinowanym i zastanawiać się na czym nam zależy i co chcemy wzmacniać w naszej przestrzeni, naszym związku i naszym życiu.

Następnego dnia Jacek od rana kicha i ciurkiem leje mu się z nosa. To wyjątkowo żadkie u niego. Chyba poruszyły sie jakieś głebsze terści i ciało kontunyje oczyszczanie.

Wokół przyziemnych spraw

Bierzemy się ostro do działania, od samego rana. Na początek jak zwykle wspólna medytacja z Tabaco. Niepostrzeżenie wkradły się jakieś tematy, które zaczęly zabierać nam energię. Jacek zauważył szybko ten wyciek i zaproponował abyśmy skupiali się na tej części szklanki, która jest pełna i ją wzmacniali i dopełniali. Przeceiż energia idzie za uwaga, więc nasza szklanka przy takiej dyscyplinie szybko zacznie sie napełniać. Tak więc pełni energii ruszyliśmy do pisania i tworzenia na dwa laptopy. Plan jest konkretny i ambitny, pod wieczór go zweryfikujemy ;)


Dzisiaj zafundowaliśmy sobie dzień arbuzowy dla oczyszczenia nereczek. Za każdym razem, gdy robię głodówkę lub oczyszczanie coraz bardziej doceniamy jak ważne jest zdrowe i pełnowartościowe pożywienie a także rytuały związane z jedzeniem. Na co dzień dogadzamy naszym zmysłom kolorowymi, aromatycznymi potrawami. Dbamy o to by były pożywne i zdrowe dla ciała i umysłu. Korzystamy z sezonowych i lokalnych roślinek, staramy się jeść to co dziko rośnie w okolicy. Proces przygotowania, przyrządzania, a później podania i smakowania, to jest kilkadziesiąt minut przyjemności, która jest tak ważna dla dobrostanu psychofizycznego. Odkrywamy jak ważne jest co jemy, jak i w jakiej atmosferze. Przeżywaliśmy niezwykłe uniesienia połączone z wdzięcznością dla Stwórcy za dar smaku i możliwość rozkoszowania zmysłów jego darami pełnymi energii, zdrowia, smaków, kiedy mieszkając na wsi w domu Jacka dziadków jedliśmy posiłki w cieniu jabłoni ze świeżutkich produktów.

Jedząc pamiętamy o małym triku aby dobrze przeżuwać jedzenie, wtedy ensymy zawarte w ślinie trawią część pokarmu, który wchałniany jest przez dziąsła i bezpośrednio odżywia mózg.


Nadszedł wieczór, czas weryfikacji całodniowych działań. Najważniejszym sukcesem było ustalenie nazwy i stworzenie loga dla naszej fundacji.(więcej w zakładce Fundacja)




W ciągu dnia zauważyliśmy, że Arbuzowe oczyszczanie, lekko spowolniało nasze działania, ciekawe jaki da efekt.

czwartek, 1 lipca 2010

zmiany, zmiany

Kolejny dzień mocnych wydarzeń dobiega ku końcowi, jesteśmy obecnie w Dęblinie. Dzisiaj oddawaliśmy mieszkanie w Lublinie, ostatnie porządki i … nieoczekiwane usterki. Okazało się, że nowy piecyk gazowy po rzekomej niedawnej kontroli wypuszcza do kuchni potoki gazu… Na szczęście poratował nas pan kontroler administracyjny. Użył swojego magicznego urządzenia i odkrył niedokręcony zawór, chyba pozostawię to bez komentarza, bo takich sytuacji nie powinno być a jednak wciąż się przytrafiają. Mniejszym aczkolwiek też ciekawym wydarzeniem był złamany zawór w spłuczce i niemożność kupienia jednego elementu. Dla małego zaworu trzeba kupić całą spłuczkę, nie ma to jak generowanie wydatków.
Po wczorajszym spotkaniu z panią notariusz pomyśleliśmy, że sprawa ziemi jest do ogarnięcia, szybkiego rozwiązania, nabycia i będziemy mogli rozpocząć nasza upragnioną budowę domu. Dzisiaj rano pełni entuzjazmu zaczęliśmy dzwonić do gminy i spadkobierczyni, żeby ustalić kilka ważnych faktów… niestety im dalej w las… Szczerze nawet nam energia uszła i pojawiło się pytanie co teraz, czy warto się pakować w takie pogmatwane sprawy. Nastroje lekko przygasły, podzwoniliśmy po znajomych by zaczerpnąć świeżych oglądów sytuacji. Wszyscy byli zgodni, nie warto. Gdzie jest nasza ziemia na której będziemy mogli realizować naszą wizję, rozwinąć skrzydła, żyć w zgodzie z naturą i sercem, działać, tworzyć, uprawiać rośliny. Póki co nie mamy dostępu do tych informacji, które przecież już są w planie, tylko musimy zaczerpnąć z tego źródła, a może odważnie w nie wejść i się zanurzyć.
Wracamy i skupiamy się na fundacji ten cel chcemy jak najszybciej zrealizować i ruszyć z naszą energią w świecie. Dzielić się tym co mamy i co możemy dać, współpracować, tworzyć, to jest teraz numer jeden. Może taki rytm jest najodpowiedniejszy i trzeba zaufać wyższej Mocy, która przecież wie najlepiej.